wtorek, 13 listopada 2018

żenada

Cześć, co tam u was?
Posta ode mnie nie było przez około tydzień, ale teraz już wracam i powinnam być aktywniejsza.
Spowodowane jest to tym, że byłam (i nadal jestem) u mojej babci, która mieszka 500 kilometrów ode mnie, ja w podróży nie umiem pisać, a wcześniejszy tydzień, to chyba był tydzień lenia.
Codziennie gdzieś jeździłam, dlatego mój czas był dość ograniczony i nie znalazłam dość długiej, wolnej chwili, w której mogłabym coś napisać.
Przez ten cały tydzień raczej nie będę w szkole, dlatego będę miała bardzo dużo do nadrobienia.
No, może nie aż tak, bo w tym tygodniu prawie codziennie będą jakieś apele, więc może nauczyciele się zlitują i zrobią luźniejsze lekcje.
W dzisiejszym dniu nic nie robię, dlatego postanowiłam, że zamiast się odbijać na robieniu niczym, napisze jakąś notkę.
Jak wiecie lub nie - bloguje od dziewiątego roku życia i w sumie dzisiaj trochę wam to przybliżę, jak kiedyś pisałam posty.
Będziecie mogli się trochę pośmiać ze mnie i mojej ortografii, która kiedyś była bardzo, bardzo zła.
Zresztą - sami zobaczycie.



Może nie zaczniemy od posta, a od całego desingu, który jest tytułową żenadą.
Nie no, żartuje - lepszego nigdy w życiu nie widzieliście.
Przepiękne, niebieskie tło idealnie komponuje się z białym, zlewającym się "nagłówkiem", który swoją drogą, był bardzo skompilowany - ciężko znaleźć tak piękną czcionkę, która tutaj została dodana.
Co do nazwy - jestem bardzo kreatywnym człowiekiem, kto wpadłby na to, że bloga można nazwać takim tytułem?
Nie ważne, że brzmi, jak jakaś sala zabaw dla dzieci.
Oczywiście, jesteśmy w wiejskich klimatach - pola, na idealnie turkusowym niebie.
Całość prezentuje się wręcz niebiańsko.
Nie wiem, czy w to uwierzycie, ale screeny nawet głupich tematów musiałam zgapiać od innych.
Nie wiem, czy miałam pod ręką tylko mikrofale, która nie posiada funkcji robienia zrzutów ekranu, ale naprawdę jest to jakiś żart.
Nigdy w życiu nie zrobiłabym takiego bagna, ale jak widać - kilka lat temu byłam zdolna do wszystkiego.



Do "nowego", bardzo profesjonalnego desingu była także informacja, którą możecie teraz przeczytać.
"Zmieną" na blogu było "połączenie starości ze słodkością", wyobraźcie sobie moją reakcją, kiedy to przeczytałam.
Chyba chodziło mi o vintage, które w sumie widać bardziej, niż "coś słodkiego", bo szczerze mówiąc, to dla mnie nie jest słodkie, a odpychające.
Nikt w kto nie uwierzy, ale sama wszystko zaprojektowałam, wow! 
Nie wierzę, że coś tak cudownego mogła zrobić taka amatorka, jak ja.
Odpowiadając na fragment "myślę że będzie oki", to tak - jest "oki".
I nie wiem skąd ten wniosek, że post "krutki", skoro to chyba najdłuższe, co w życiu napisałam.
Widzicie jaka ze mnie kłamczucha była? 
Logo to też pełna profeska - jakaś moviestar z google, czcionka też zachwycająca, a efekty to jakaś bajka.
Wiem - kiedy to zobaczyliście, aż byliście zdziwieni, że można zrobić takie cudeńko.


Czas na moje świetne posty - z idealną interpunkcja i ortografią, oczywiście.
Tematyka moich postów może była ciekawsza, niż taka, w której piszę teraz, ale i tak to jakiś żart.
Naprawdę, ale to naprawdę, nikt nigdy nie słyszał o takim czymś, jak pastel goth.
Nie martwcie się, 9-letnia ciocia Ola wam to wytłumaczy.
I co z tego, że tekst żywcem zryty z jakiejś stronki, bodajże wikipedi, najważniejsze jest to, że jest.
Byłam tak zacofana w rozwoju, że nawet nie umiałam przestawić czcionki i usunąć podkreślenia, przez co post wyglądał tak bardzo nie estetycznie.
Nie wspominam już o wielkiej ilości błędów.
Opisy wszystkiego było bardzo, ale to bardzo szczegółowe, no wiecie - nie ma to jak napisać tylko o tym, co wisi nie szyi.
I chyba nawet nie muszę pisać, że w s z y s t k i e zdjęcia są z wielkich zasobów google.
Napisz, że zamiast krzyżyka jest mucha, a staniesz się wielkim blogerem.
Możecie nawet zauważyć mój własny język - "dutai", ktoś może mi powiedzieć, co znaczy te wymyślne słowo?
Mimo tego, że większość postaci ubrana była w bardzo bogate akcesoria, to i tak "nie miałam co opisywać".
Pierwszy raz w notce dodałam, że zdjęcia są nie moje - naprawdę jest to niewiarygodne.
I to moje kultowe przywitanie - "to koniec papatki", nie udało mi się chyba wymyślić czegoś, co nie brzmiałoby tak zabawnie.
Zastanawiam się teraz, czy to, co pisałam, było na serio, bo swoim poziomem reprezentowałam przedszkole.
Post zakończony moim pięknym logiem, jak można się domyślić.

Dzisiaj tak krótko, bo ostatnio usłyszałam, że moje posty są długie (ja myślę, że są krótkie, ale niech będzie) i nudne, więc żeby oszczędzić wam czas, szybciej go zakończę.
Mam nadzieje, że wiecie, że większość tego posta to czysta ironia.
"Papatki!".