piątek, 12 maja 2017

5,6,7 maja 2017 roku - najlepsze dni w moim życiu.

Cześć!
Witam Was serdecznie w kolejnym poście, w którym opowiem Wam o trzech najlepszych dniach w moim życiu. Ogólnie jest już po moim wyjeździe i trochę ochłonęłam, ale i tak nadal czuję się jakby to było godzinę temu. Zapraszam.


Tak, więc ogólnie pojechałam do Wisły spotkać mojego idola - Piotra Żyłę. Niektórzy wiedzą, że uwielbiam go itd. Nie miałam niestety możliwości jechać autem, więc pojechałam pociągiem. Ogólnie to wyjechałam z domu 13 coś, a pociąg miałam na 14:27, wsiadłyśmy do pociągu, ale miałam przesiadkę w Katowicach, gdzie czekałam godzinę. Poszłyśmy do McDonald's, zjadłam mojego ukochanego loda i wsiadłyśmy w pociąg bezpośrednio do Wisły. I wtedy zaczęło się nieprzyjemnie. Ledwo co, już na dworcu wiedziałam, że z tym starociem jest coś nie tak, ale mniejsza. Pociąg - masakra. Światła nie paliły się cały czas, gasły i świeciły, co utrudniło mi czytanie książki. Podeszła do Nas kobieta i spytała kto jedzie dalej niż Ustroń. Szła przez wszystkie wagony i zapisywała ile osób, wysiada na danym przystanku. Następnie powiadomiła Nas, że musimy wysiąść w Ustroniu, ponieważ pociąg ma już tak słabe silniki, i nie dojedzie. Okej, wysiadłyśmy w 4 i podstawili autobus, a dlatego, że Ustroń jest blisko Wisły - jakeś 9 kilometrów. Wysiadłyśmy na przystanku Wisła Uzdrowisko, poszłyśmy do sklepu i pieszo doszłyśmy na ulicę Willową 22, mianowicie Willi Cyprys. Poszłyśmy spać, bo jutro będzie świetna przygoda...


Wstałam około 8, bo leciało pytanie na śniadanie właśnie z Piotrem, byli oni wtedy na skoczni. Zjadłam śniadanie, ubrałam się i około godziny 9 byłyśmy w centrum. Z placu Hoffa widać było skocznie, gdzie dzieci w moim wieku skakały... To było takie słodkie 😍 Od godziny 10:40 do 11, mój idol rozdawał autografy. Już 10 minut wcześniej stałam przy barierce, było bardzo dużo ludzi. Na znak od ochroniarza, wszyscy się rzucili na Wiewióra. Jako jedna z pierwszych dostałam autograf i zdjęcie, a nawet byłam w telewizji. Potem, aby upamiętnić nasz wyjazd, poszłyśmy do fotobudki. Chodziłyśmy po centrum, a nagle moja mama zorientowała się, iż nie ma portfela. Wróciła do hotelu, okazało się, że był w pokoju. Znalazłyśmy taką świetną kolejkę, która wiozła na wszystkie piękne miejsca, dalej centrum. Ogólnie płakałam - zobaczyłam skocznię im. Adama Małysza. Może nie rozumiecie, ale dla mnie jako kibica jest to najpiękniejsza rzecz na świecie. A co najlepsze - wjechałyśmy do góry skoczni. Widoki piękne. Wróciłyśmy z przejazdu tą kolejką około 16, Piotr znów rozdawał autografy, ale ludzi był multum. A, że udało mi się zdobyć wszystko co chciałam rano, nie pchałam się tam po raz kolejny. Znowu chodziłyśmy, a na końcu Czadomen i Myslovitz. Piotrek śpiewał z Myslovitz, haha. Wpiszcie sobie w YouTube Pieter śpiewa z Myslovitz. Padniecie ze śmiechu, ale i tak go kocham. Ogólnie po zrobieniu jakiś 30 kilometrów pieszo, około 22 byłyśmy w hotelu i tak się to zakończyło. Jednym słowem bylo zajebiście! W niedzielę wstałam wcześniej i znowu do pociągu. Przesiadka w Kato, jakieś stacje i wreszcie Poznań Główny. Przyjechał po Nas tata i pojechałyśmy do mojej rodzinnej wsi. I to by było na tyle, dziękuję za przeczytanie.
Do zobaczenia 🙋
Julka, ta która spotkała swojego idola 💕


5 komentarzy:

Pozostaw po sobie ślad ↑